Będzie to już 19. edycja festiwalu, który ponownie odbędzie się na dwu scenach: w nowej sali widowiskowej klubu Od Nowa przy ul. Gagarina 37A oraz w Auli Uniwersytetu Mikołaja Kopernika przy ul. Gagarina 11 w Toruniu. W dotychczasowych edycjach wystąpiła cała polska czołówka oraz gwiazdy światowego i europejskiego jazzu jak m.in. Al Foster, Miroslav Vitous, Hiram Bullock, Victor Lewis, David Friesen, Peter Brotzmann, Anders Jormin, Greg Osby, Mark Soskin.
Festiwalowi od samego początku towarzyszyło wielkie zainteresowanie mediów i prasy branżowej. Zachwytu nie kryła też publiczność, która po raz pierwszy w tak skondensowanej formie mogła obcować w Toruniu z muzyką improwizowaną. Imprezie zależy przede wszystkim na zderzeniu ze sobą skrajnie różnych postaw reprezentowanych przez polskich muzyków, z których jedni tradycję jazzową szanują, a drudzy - występują przeciwko artystycznemu konserwatyzmowi i akademickim standardom wykonawstwa.
- Jazz Od Nowa Festival cechuje się wyraźnie skrystalizowanym profilem, od początku łączącym klasykę jazzu z jego nurtem eksperymentalnym, czego wyrazem jest dbałość o jak najszersze spektrum formuły stylowej, rozciągającej się od akustycznego mainstreamu, przez free jazz, jazz rock, aż po propozycje okołojazzowe i muzykę improwizowaną - mówią organizatorzy imprezy.
Festiwal zacznie się w środę 20 lutego w klubie Od Nowa. Tego dnia wystąpi trio, do którego znany pianista Kuba Płużek zaprosił tureckiego gitarzystę Timucina Sahina i niemiecką saksofonistkę Ingrid Laubrock. Gwiazdą wieczoru będzie zaś formacja Little Egoists. Następnego dnia Adam Pierończyk Trio zaprezentuje swoją płytę "Monte Alban". Na scenie klubu pojawia się także Michał Jaros, Michał Miśkiewicz, Maciej Obara, Piotr Damasiewicz i Grzegorz Tarwid.
Ciekawie zapowiadają się także koncerty, które odbędą się w piątek 22 lutego. Wystąpi nowojorski duet Iconoclast, a także Sylwester Ostrowski ze swoją Jazz Brigade. Sobotni finał festiwalu zagości w Auli UMK. Tutaj zagrają; Zbigniew Namysłowski Quintet i Walk Away z Urszulą Dudziak.
Wszystkie koncerty zaczną się o godz. 20. Za karnety na całą imprezę zapłacimy 150 zł i 120 zł (w przedsprzedaży). Bilety na koncerty w środę, czwartek i piątek kosztują 50 zł i 40 zł (w przedsprzedaży). Sobotni finał obejrzymy zaś za 60 zł i 50 zł (w przedsprzedaży).
Festiwalowi towarzyszy wystawa fotografii "Jazz w obiektywach toruńskich fotografów", a także Toruńska Giełda Winylowa.
Więcej informacji: www.jazz.umk.pl/
- Człowiek, żeby żyć, musi oddychać, a dla mnie jazz jest oddychaniem. Jazz dociera do ludzi, tak ich ładnie głaszcze, pieści - mówi Urszula Dudziak. Największa polska wokalistka jazzowa wystąpi w finale Jazz Od Nowa Festival.
Pierwsze kroki na muzycznej scenie stawiała jako pianistka. Jazz śpiewała już w liceum. Słuchała go w Głosie Ameryki. Próbowała naśladować Ellę Fitzgerald, choć nie znała angielskiego. Po maturze z rodzinnej Zielonej Góry wyjechała do Warszawy i przez dwa tygodnie mieszkała w kawalerce Krzysztofa Komedy i jego żony Zofii. Później uczyła się w szkole dla wokalistów przy PAGAR-cie, równocześnie śpiewając w zespole Komedy. To tam poznała przyszłego męża, saksofonistę i skrzypka Michała Urbaniaka, z którym współpracowała od 1964 roku. Dziewięć lat później wyjechała z nim do USA. Ich płytę "Fusion" z 1974 roku do dziś krytycy i słuchacze uznają za rewolucyjną.
Po rozstaniu z Urbaniakiem zaczęła karierę solową. W 1985 r. wystąpiła na festiwalu Jazz Jamboree. Na scenie towarzyszył jej słynny Bobby McFerrin. Artystka do tej pory zrealizowała około 50 płyt, a estradę dzieliła z takimi artystami, jak: Herbie Hancock, Dizzy Gillespie, Clark Terry, Ron Carter, Wynton i Branford Marsalis, Gil Evans, Sting, Lionel Hampton. Mieszka w Nowym Jorku, w Warszawie i w Szwecji.
Dudziak z konwencjonalnym sposobem śpiewania zerwała w latach 70. - teksty piosenek zaczęły ją ograniczać. Dziś śpiewa tylko, gdy wykonuje standardy. Podstawę jej wokalistyki stanowi instrumentalne traktowanie głosu, wywodzące się z klasycznej i powszechnej w muzyce jazzowej techniki śpiewu zwanej scatem. Nie wyśpiewuje słów, a tylko głoski i sylaby. Większość artystów stosuje tę metodę tylko do ćwiczeń głosowych, Dudziak, jako jedna z pierwszych piosenkarek, postanowiła wykorzystać ją na scenie.
Nagrała ponad 50 albumów. Występowała i nagrywała wspólnie z takimi muzykami, jak m.in.: Krzysztof Komeda, Adam Makowicz, Michał Urbaniak, Walk Away, Bobby McFerrin, Herbie Hancock, Jaco Pastorius, Ron Carter, Michael Brecker, Flora Purim, Nina Simone, Carmen McRae, Dee Dee Bridgewater, Sting czy Lionel Hampton. Koncertowała niemalże we wszystkich krajach Europy, Azji i obu Ameryk, w tym w słynnej nowojorskiej Carnegie Hall oraz podczas Newport Jazz Festival.
W środowisku muzycznym uznawana jest za eksperymentatorkę i nonkonformistkę. Swój pięciooktawowy głos od lat wspomaga różnymi efektami. Nazywa je "magicznymi maszynkami". Na pytanie, czym jest jazz, zwykła odpowiadać, że to "stan umysłu w rytmie".
W Toruniu artystka wystąpi na scenie ze znaną formacją Walk Away. Zespół powstaje w 1985 r. z inicjatywy Krzysztofa Zawadzkiego - perkusisty, kompozytora. Do współpracy Zawadzki zaprasza kolegów ze studiów - wibrafonistę Bernarda Maseli, saksofonistę Adama Wendta, kontrabasistę Jacka Niedzielę oraz pianistę Zbigniewa Jakubka.
Jak wygląda ich kariera? Po trzech miesiącach prób muzycy są gotowi na podbój świata. Idą jak burza - wygrywają konkursy Jazzu Nad Odrą i Pomorskiej Jesieni Jazzowej, występują na Jamboree, intensywnie koncertują, lądują na topie ankiety Jazz Top "Jazz Forum" w kategorii Nowa Nadzieja, a przez całą swoją działalność siedemnaście razy uznawani są w ankiecie jako najlepszy zespół jazzu elektrycznego. W 1986 roku nagrywają debiutancki krążek "Penelopa", nagrywają album "Walk Away". W 1989 znów grają na Jamboree; koncert zostaje zarejestrowany i wydany na płycie "Walk Away Live".
1988 to początek współpracy z Urszulą Dudziak, która trwa do dzisiaj. Koncertują "do utraty tchu", wkrótce ukazuje się ich wspólny album "Magic Lady", który jest najlepiej sprzedającą się płytą jazzową porównywaną do produkcji rockowych. W tym samym roku zespół podejmuje współpracę z wybitnym skrzypkiem Michałem Urbaniakiem. Walk Away robi furorę w Europie, odbywa wspólną trasę po Niemczech z samym Milesem Davisem jako przedgrupa.
Rok 1992 przynosi album "Help Yourself", z gościnnym udziałem gitarzysty Grzegorza Skawińskiego. W 1993 grają na Jamboree z Ewą Bem, a w 1995 z Frankiem Gambale. Pierwszą dekadę działalności Walk Away podsumowuje albumem "F/X"; w nagraniu biorą udział światowe gwiazdy: Eric Marienthal, Mike Stern, Mino Cinelu, Urszula Dudziak. Kolejne płyty w ich dorobku tylko potwierdzają wysoką klasę grupy.
Zbigniew Namysłowski cieszy się estymą eksperymentatora. W jego muzyce jazz przenika się z folkiem, rockiem i muzyką klasyczną. Zagra w zespołem w finale festiwalu.
Urodzony 9 września 1939 w Warszawie artysta ukończył klasę fortepianu w Podstawowej Szkole Muzycznej w Krakowie. Po przeprowadzce w 1954 do Warszawy, kontynuował naukę w Średniej Szkole Muzycznej w klasie wiolonczeli.
Jako pianista jazzowy zadebiutował w 1955, grając w zespole Five Brothers, utworzonym w studenckim klubie Hybrydy. Rok później zainteresowało go dixie. Został puzonistą dixielandowej grupy Mieczysława Wadeckiego. Później związał się z Modern Dixielanders Witolda Krotochwila. Szybko jednak przekonał się do nowocześniejszych i ambitniejszych postaci jazzu. Wystąpił na legendarnym dziś festiwalu jazzowym w Sopocie. Poza tym zagrał na pierwszym koncercie jazzowym w warszawskiej Filharmonii Narodowej. Namysłowski przecierał szlaki jazzu, który uznawano wówczas za wywrotowy i niosący zepsucie gatunek.
W końcu Namysłowski uznał, że królem jazzowych instrumentów jest saksofon. Grał w The Wreckers Andrzeja Trzaskowskiego i powołał formację Jazz Rockers, do której zaprosił Krzysztofa Sadowskiego, Adama Skorupkę, Michała Urbaniaka i Andrzeja Zielińskiego. Od tej pory co kilka lat zawiązywał kolejne zespoły, przez które przewinęła się czołówka polskiej sceny jazzowej.
Zawsze otaczał się profesjonalistami. Z Urszulą Dudziak i Michałem Urbaniakiem koncertował w USA. Współpracował z Czesławem Niemenem, Jarosławem Śmietaną, Janem Ptaszynem Wróblewskim. Z własnymi zespołami koncertował na najważniejszych festiwalach jazzowych w kraju i za granicą, m.in. brał udział w prawie wszystkich festiwalach Jazz Jamboree. Wystąpił we wszystkich krajach europejskich oraz w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Indiach, Australii, Nowej Zelandii, Izraelu, na Kubie, w Meksyku, Brazylii, Kuwejcie i Republice Południowej Afryki.
Dziś jego dyskografia obejmuje ponad 30 autorskich płyt, z których wiele wydanych zostało za granicą. Jeśli chodzi o stylistykę, na początku lat 80. zbliżył się do jazzu typu rock-fusion. Po kilku latach powrócił jednak do hardbopu. Namysłowski cieszy się estymą eksperymentatora. Grał nawet z zespołem górali, a także wydał płytę z jazzowymi aranżacjami kompozycji Mozarta.
Grzegorz Giedrys: Monte Alban, które zainspirowała płytę pod tym samym tytułem, to bardzo tajemnicze miejsce. W jaki sposób oddziałało ono na pana jako artystę?
Adam Pierończyk: Monte Alban to starożytny kompleks piramid w Meksyku, w okolicy miasta Oaxaca. Rzeczywiście jest to bardzo tajemnicze miejsce. Pojawiłem się tam nad ranem, kiedy nie było jeszcze zbyt wielu turystów. Z Robertem Kubiszynem, znakomitym basistą, mieliśmy dzięki temu całą tę przestrzeń dla siebie. Wyglądało to jak ogromne lądowisko z planu filmu science-fiction. Później zacząłem się interesować takimi wątkami jak antyczni kosmici.
To bardzo ciekawe.
- Okazuje się, że już w starożytności na rycinach i malowidłach ściennych człowiek przedstawiał latające krążki. Wtedy podczas wizyty na Monte Alban czułem, że rzeczywiście możemy nie być sami we wszechświecie. Wszystkie piramidy na naszej planecie mają wiele elementów wspólnych, jeśli chodzi o konstrukcję. Bloki kamienne, które posłużyły do budowy piramid w Gizie, w Egipcie w ogóle nie występują i sprowadzano je chyba aż z Sudanu lub z Etiopii. Nawet dzisiaj byłoby to trudną rzeczą do wykonania, ponieważ są to setki kilometrów, a każdy taki element waży bodajże kilkadziesiąt ton. Proszę też pamiętać, że kamień był precyzyjnie docięty. To wszystko sprawia, że coraz więcej ludzi zaczyna szukać wyjaśnienia tego zjawiska gdzieś indziej.
To wszystko czuć w klimacie płyty "Monte Alban". Krytycy od razu zauważyli, że jest dużo elektroniki, że album ma mocno ambientowy i psychodeliczny rys.
- Moja 20-letnia przygoda z muzyką jazzową wielokrotnie ocierała się o różne gatunki muzyczne, które mnie inspirowały. Zawsze starałem się cieszyć improwizacją, tak aby do końca nie wiedzieć, w jakim kierunku kolejne dźwięki mnie zaprowadzą. Improwizacja jest głównym składnikiem muzyki jazzowej, ale należy pamiętać, że jazz nie jest jej kolebką. Motywy improwizowane pojawiały się już w starożytnej muzyce hinduskiej i były mocno eksponowane w sakralnej muzyce europejskiej.
Całe swoje życie spędziłem na studiowaniu jazzu, gram na saksofonie, który w tej muzyce jest instrumentem bardzo eksponowanym, jednak inspiracji od dawna szukam w różnych muzycznych zakamarkach - niekoniecznie z jazzem związanych.
Czym zatem jest dla pana improwizacja? Sposobem wyrażania emocji? Zadaniem intelektualnym?
- Na pewno jest spotkaniem i sytuacją, która może przypominać rozmowę z drugim człowiekiem. Improwizację formalnie zwykło się również nazywać spontaniczną kompozycją. To jest coś, czego zazdroszczą nam muzycy klasyczni, będący kontrastem w stosunku do muzyków jazzowych. Klasycy na ogół mają całość materiału zapisaną w nutach, a ich kunszt ocenia się pod względem perfekcji wykonania. U nas jest dosłownie odwrotnie: zazwyczaj tylko kilka procent kompozycji jest zapisana i to staje się dla nas punktem wyjściowym do improwizacji. A tę mógłbym przyrównać do rozmowy, nawet tej naszej.
Nie wiedziałem, jakie zada mi pan pytania i dzięki temu mogę spontanicznie na nie odpowiedzieć - tak jak podczas improwizacji reaguje się na dźwięki partnerów w zespole.
Zawsze się zastanawiałem, jak w jazzie daje się uniknąć chaosu, jak to jest, że muzycy na scenie brzmią jednak jak zespół.
- Właśnie tak jak w rozmowie polega to na wzajemnej uwadze. Powinniśmy na pewno też w jakimś stopniu się wzajemnie inspirować. Na scenie bardzo przydaje się chemia między muzykami.
"Monte Alban' nagrywał pan z Robertem Kubiszynem i argentyńskim perkusistą Hernanem Hechtem.
- W Europie ten materiał wykonujemy już z nowojorskim perkusistą Johnem B. Arnoldem, który notabene jest wnukiem autora wielu słynnych standardów jazzowych Hoagy Carmichaela m.in. "Stardust", "Skylark", "Georgia", "The Nearness Of You". Płyta powstała w Mexico City. Dosyć często realizuję nagrania w miejscach dla mnie dziewiczych i egzotycznych, które są wyjątkowo inspirujące. Podobnie było kiedyś w Brazylii podczas realizacji mojej płyty "Busem Po Sao Paulo".
Mówi pan o energii tego nowego miejsca. Jak to na pana działa? Jest inne powietrze? Inne słońce?
- Kiedy pojawiamy się w nowym dla nas miejscu, w naszej duszy i zmysłach dzieją się zaskakujące rzeczy - czujemy nowe zapachy, promienie słoneczne padają pod zupełnie innym kątem, a przede wszystkim mamy do czynienia z ludźmi, którzy żyją inaczej niż my, możemy choć trochę poznać ich obyczaje, kulturę i kuchnię.
W 1996 roku jako młody człowiek po raz pierwszy udałem się do Stanów Zjednoczonych - zagrałem m.in. na festiwalu jazzowym w Nowym Orleanie. Pamiętam, że kupiłem tam spodnie, które miały intensywny zielony kolor. I proszę sobie wyobrazić, że kiedy wróciłem do Europy, po wyjściu z samolotu we Frankfurcie tego odcienia już nie było. Nasze słońce nie było w stanie wydobyć z tkaniny tej głębi. Jestem przekonany, że egzotyka takich miejsc jest również w stanie wydobyć wiele ciekawego z wrażliwych artystów.
Rozmawiał Grzegorz Giedrys
Rocznik 1970. Saksofonista jazzowy, absolwent Akademii Muzycznej w Essen. Dwukrotny laureat nagrody polskiego przemysłu fonograficznego Fryderyka, 18-krotnie nominowany do tej nagrody w dwunastu kategoriach. W latach 2004-2005 dyrektor artystyczny festiwali Jazz aux Oudayas i Jazz Au Chellah w Rabacie, stolicy Maroko. Dyrektor artystyczny Sopot Jazz Festival w latach 2011-2015. Komponuje także muzykę do spektakli teatralnych. Współpracował z takimi muzykami jak: Sam Rivers, Archie Shepp, Miroslav Vitous, Gary Thomas, Greg Osby, Bobby McFerrin, Jeff 'Tain' Watts, Trilok Gurtu, Tomasz Stańko, Ted Curson, Avishai Cohen, Lage Lund, Orlando Le Fleming, Joe Martin, Jean-Paul Bourelly, Anthony Cox, Joey Calderazzo, Leszek Możdżer.
- Saksofon zawsze był dla mnie synonimem lepszego świata. Myślałem, jak będę grał, to będę miał lepiej - mówi Sylwester Ostrowski. Artysta wystąpi ze swoją Jazz Brigade w Toruniu.
Sylwester Ostrowski to znany saksofonista jazzowy i producent muzyczny. Jest zwycięzcą Ogólnopolskiego Konkursu Standardów Jazzowych w Siedlcach i zdobywcą Fryderyka. Ma na swoim koncie autorskie płyty, wydane z plejadą światowych gwiazd w Polsce, Azji oraz USA. Jako pierwszy Polak otrzymał kontrakt w American Jazz Museum w Kansas City, w jednej z największych instytucji promujących jazz na świecie.
Równolegle skończył Liceum Morskie i Liceum Muzyczne w Szczecinie. Pojechał do Katowic do Akademii Muzycznej studiować jazz. - Ćwiczę cały czas. Odkładam saksofon, tylko gdy idę spać -opowiadał artysta w jednym z wywiadów. -John Coltrane ćwiczył non stop, nawet między setami na koncertach, kiedy schodził do garderoby. Sonny Rollins mieszkał w posiadłości, na terenie której miał dobudowane studio. Mówił "to ja idę ćwiczyć", wracał po trzech dniach. "Ćwiczyć" oznaczało wyłączyć się z rzeczywistości i skupić na muzyce.
Muzyka dla Ostrowskiego zawsze miała wielokulturowy wymiar. Na płycie "In Our Own Way" na przykład połączył amerykański i polski jazz, muzykę Chopina i tradycyjne folkowe brzmienia z Polski i Japonii. Na swoim koncie ma na przykład próbę uhonorowania trasy koncertowej, którą w 1958 roku odbył Dave Brubeck, kiedy ruszył za Żelazną Kurtynę i wystąpił w naszym kraju. Na krążku odnajdujemy obok jazzowej klasyki pełne inwencji i kultury muzycznej parafrazy pieśni patriotycznej "My Pierwsza Brygada". Na albumie występują gościnnie gwiazdy wokalistyki jazzowej (Deborah Brown) i gospelowej (Dorrey Lin Lyles), a także pianista Darius Brubeck, syn słynnego muzyka.
Ostrowski jest jednocześnie także wziętym animatorem życia kulturalnego i od lat organizuje festiwale muzyczne i zaprasza do Polski niekwestionowane gwiazdy jak m.in. Erykę Badu.
Z kim zagra w Toruniu? Freddie Hendrix to jeden z najbardziej rozchwytywanych amerykańskich trębaczy, który na koncie ma współpracę z takimi znakomitościami jak m.in. Aretha Franklin, Stevie Wonder i Alicia Keys. Pianistka Miki Hayama pochodzi z Japonii, ale od wielu lat mieszka w Nowym Jorku. Dominique Sanders to młody kontrabasista z Kansas, a perkusista Eric Allen postanowił swoją przyszłość związać z Polską.
Wielkim wydarzeniem na Jazz Od Nowa będzie koncert Little Egoists Marka Stryszowskiego.
Grupa powstała w 1986 roku. Jej twórcą jest Marek Stryszowski - saksofonista, wokalista i kompozytor, który po rozstaniu się z legendarnym Laboratorium założył swoją nową formację muzyczną w oparciu o młodych i wybijających się muzyków, jak również już uznanych, takich jak m.in. Paweł Mąciwoda, Paweł Ścierański, Maciej Śliwiński, Jacek Królik, Jan Pilch, Grzegorz Górkiewicz, Tadeusz Leśniak, Grzegorz Piętak, Artur Malik.
Little Egoists, czyli Mali Egoiści, od początku istnienia zaczęli grać na prawie wszystkich ważniejszych festiwalach i koncertach w kraju i za granicą. kilka razy w Londynie, m.in. w legendarnych klubach: Brixton Telegraph i Ronnie Scotts Jazz Club.
Muzycy dzielili scenę z największymi gwiazdami polskiego i światowego jazzu, jak m.in. Ernie Adams, Marek Bałata, James Cammack, Bill Dickens, Urszula Dudziak, Tim Hopkins, Robert Lee Irving III, Carlos Johnson, Zbigniew Namysłowski, Jarosław Śmietana, Susan Weinert i Joe Zawinul.
Little Egoists wystąpi w składzie: Marek Stryszowski (saksofony, wokal), Tomasz Kałwak (klawisze), Krzysztof Ścierański (bas) i Sławomir Berny (perkusja).
Grzegorz Giedrys: Jazz Od Nowa Festival łączy na scenie mistrzów i buntowników. Gdy zobaczyłem zapis wideo waszego koncertu w warszawskim Mózgu, nie miałem wątpliwości, że jesteście ikonoklastami.
Julie Joslyn i Leo Ciesa: Po pierwsze dziękujemy, że dostrzegł pan to, że żyjemy i pracujemy zgodnie z nazwą naszego zespołu i że nasze brzmienie to obrazoburczy jazz. W tym roku mija dokładnie 20. rocznica, odkąd zagraliśmy pierwszy koncert w Polsce i zawsze ceniliśmy sobie waszą publiczność. Jesteście otwarci na naszą muzykę, być może z tego powodu, że macie niezwykle bogatą historię awangardy.
Nasza nazwa wzięła się stąd, że uświadomiliśmy sobie, że jesteśmy nieco niekonwencjonalni i uderzamy w stylistyczne klisze i muzyczne normy. Nie tak od razu się umówiliśmy - to szybko wszystko zaczęło ewoluować, wydawało nam się oczywiste i bardzo naturalne.
Jaka filozofia przyświeca waszej muzyce?
- Wszystkie chwyty dozwolone! Oboje cenimy wszystkie gatunki muzyczne i to właśnie słychać na naszych koncertach i płytach. Nasza muzyka bez żadnych ograniczeń stylistycznych porusza się swobodnie między kompozycją a improwizacją, brzmieniami akustycznymi a elektronicznymi, między abstrakcją a rzeczami do tańczenia. Czasami wszystko przybiera dla nas zupełnie zaskakujący obrót - od horroru do humoru i z powrotem. Nasze kompozycje i aranżacje tworzą wrażenie, że na scenie jest więcej muzyków. Instrumenty też pełnią nieoczekiwane role - skrzypce i saksofon tworzą perkusyjny groove, a sama perkusja odpowiada za melodię. Rytmy i melodie łączą się w jedną perkusyjną część, kreując wrażenie polyrytmiczności, a w bardzo wielu momentach parę instrumentów gra jednocześnie, co sprawia wrażenie, że nie brzmimy jak duet.
W Polsce nadal mamy niewiele kobiet grających jazz. Mamy pełno znakomitych wokalistek, ale nadal mało kobiet wybiera karierę saksofonistki, trębaczki, kontrabasistki albo perkusistki. Co kobiety mogą dać scenie jazzowej? Wrażliwość? Inne podejście do muzyki?
- Zawsze powinniśmy zwalczać szkodliwe stereotypy. Ale prawda jest taka, że bycie kobietą w jazzie i granie na instrumencie niekoniecznie daje nowe spojrzenie na jazz. Każdy muzyk, niezależnie od płci, daje swój unikalny głos.
Co zaprezentujecie polskiej publiczności?
- Na koncert w Od Nowie szykujemy program, który będzie zawierał materiał z naszej ostatniej płyty "Driven to Defiance". Premierowo wykonamy także nowe utwory.
Bardzo planujecie swoje koncerty czy staracie się zawsze iść na żywioł?
- Wkładamy wiele pracy w przygotowanie się do występów - regularnie robimy próby, staramy się rozwijać naszą muzykę, aby stworzyć set, który zabierze publiczność na wyprawę. Podczas tworzenia setu dokładnie planujemy kolejność utworów tak, jakbyśmy nagrywali album. Musimy brać pod uwagę to, że mimo że jesteśmy duetem, gramy na wielu instrumentach, więc też musimy sobie to wszystko zaprogramować, tak samo jak tempo i klima.t Ale i tak mimo tego całego planowania, nasza muzyka zawiera w sobie i tak dużą dawkę improwizacji, a ponieważ współpracujemy ze sobą od wielu lat, czujemy całkowitą wolność, kiedy razem gramy.
Rozmawiał Grzegorz Giedrys
Duet z Nowego Jorku, który tworzą Julie Joslyn (saksofon altowy, elektronika, skrzypce, wokal) i Leo Ciesa (perkusja, klawisze, wokal). Artyści nagrywają i koncertują razem od 1987 roku i zdążyli wyrobić sobie wysoką markę w nowojorskim środowisku muzycznym. Łączą ze sobą brzmienia akustyczne i elektroniczne i improwizują, poruszając się między wieloma gatunkami. Występowali w całych Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Europie. Regularnie występowali w legendarnych nowojorskich klubach CBGB i Knitting Factory. Na koncie mają także muzykę filmową i do seriali telewizyjnych.
W Toruniu wystąpi trio, do którego znany pianista Kuba Płużek zaprosił tureckiego gitarzystę Timucina Sahina i niemiecką saksofonistkę Ingrid Laubrock.
Kuba Płużek - finalista Montreux Piano Competition, nominowany do nagrody Fryderyk 2015, zwycięzca najważniejszych polskich oraz międzynarodowych konkursów jazzowych - to zdaniem krytyków "niepokorna postać muzycznego światka i jednocześnie śmiały wirtuoz, który w porywających kompozycjach łamie i rozrywa frazy, z wyczuciem balansuje na cienkiej linii zachowania harmonii oraz otwiera przed słuchaczem świat prawdziwego jazzu z najwyższej półki".
Jego ostatnia płyta "Creationism", która pojawiła się na rynku muzycznym pod koniec 2018 roku, to przede wszystkim materiał improwizowany, powstały przy pomocy syntezatorów i nietypowo nastrojonego fortepianu. Sam artysta przedstawia nagranie jako opowieść o kształtowaniu się dźwięków, z oscylacji, wibracji i częstotliwości.
Na scenie dołączy do niego Ingrid Laubrock. Ta znana niemiecka saksofonistka i kompozytorka od 2009 roku mieszka na nowojorskim Brooklynie. Jak sama twierdzi, interesuje ją badanie granic między muzycznymi rzeczywistościami i kreowanie gęstych od emocji dźwiękowych światów. Jej główne projekty to: Anti-House, Sleepthief, Ingrid Laubrock Septet i Ubatuba.
Na koncie ma m.in. prestiżową BBC Jazz Award for Innovation. Była także uczestniczką muzycznego programu rezydencyjnego w Moers w Niemczech. Przez cały rok jej zadaniem było nasycanie miasta muzyką improwizowaną - założyła w tym celu zespół i prowadziła warsztaty artystyczne w tamtejszych szkołach podstawowych. Jej album "Contemporary Chaos Practices" krytyka określiła jako dzieło wizjonerskie i przełomowe.
Timucin Sahin uchodzi za jednego z najciekawszych gitarzystów jazzowych. Urodzony w Turcji muzyk wyemigrował jako młody człowiek do Holandii, aby studiować tam gitarę jazzową i kompozycję. Później kontynuował naukę na Manhattan School of Music. Bardzo szybko wykształcił charakterystyczny styl gry na podwójnej gitarze. Swoimi umiejętnościami dzielił się na warsztatach w USA, Europie i w Turcji. Obecnie pisze doktorat z kompozycji na Uniwersytecie Nowojorskim.
Michał Jaros na swojej płycie odwołuje się do metafory świata, w którym wszystko jest w nieustającym ruchu.
Jaros-Obara-Damasiewicz-Tarwid-Miśkiewicz jest bodaj drugim w historii festiwalu, po kwintecie Wojtka Mazolewskiego, zespołem z kontrabasistą w roli wiodącej. Jest to Michał Jaros, jako dwudziestolatek uznany za Nową Twarz polskiego jazzu na festiwalu Jazz nad Odrą w 1996 roku. Sześć lat później, wraz Pawłem Tomaszewskim i Pawłem Kaczmarczykiem, zdobył I nagrodę na krakowskim konkursie Jazz Juniors a w roku następnym - Grand Prix w konkursie jazzu tradycyjnego Hot Jazz Spring w Częstochowie. Występował na różnych festiwalach, od Jazz Jamboree po Baku Jazz Festival, jako członek zespołów Piotra Wojtasika, Piotra Barona, Grzegorza Karnasa, Radka Nowickiego i Dominika Bukowskiego. Koncertował z takimi znakomitościami współczesnego jazzu, jak trębacz Wadada Leo Smith albo pianistka i wokalistka Patricia Barber. Zdarzało mu się też wychodzić poza jazz - chociażby na płycie Starsi Panowie, gdzie występują między innymi Maciej Maleńczuk, Paweł Kukiz i Kayah.
Kogo zobaczymy jeszcze w Toruniu? Perkusista Michał Miśkiewicz cieszył się renomą międzynarodową jako członek kwartetu Tomasza Stańki i obecnie gra w Marcin Wasilewski Trio. Do tejże elitarnej ECM-owskiej konstelacji od niedawna należy też saksofonista Maciej Obara. Piotr Damasiewicz to zaś wybitny trębacz młodego pokolenia, zdobywca Fryderyka w kategorii Jazzowy Debiut Roku 2012, a pianista Grzegorz Tarwid - wyrazista indywidualność nurtu post-yassowego, jako członek tria Jachna/Tarwid/Karch.
W Toruniu zespół ten będzie promował najnowszy, wydany jesienią roku ubiegłego album "Floating Bridges". Na płycie znajdują się autorskie kompozycje lidera, które kryją w sobie wiele stylistyk. Wynika to z różnorodnych inspiracji artysty między innymi muzyką Kenny'ego Wheelera, Dave'a Hollanda, Gary'ego Peacocka. Terence'\a Blancharda, kwartetami Keitha Jarreta i rockiem lat 70 i 80, a także muzyką klasyczną i filmową.
Wszystkie komentarze