W czwartek kwadrans przed godz. 14 prosto na szkolnym boisku wylądował prezydencki śmigłowiec. Prezydent Andrzej Duda wraz z Agatą Kornhauser-Dudą nie pojawili się od razu na dziedzińcu szkoły. Najpierw złożyli kwiaty na grobie Marka Uleryka. Dziewierzewo to rodzinna miejscowość oficera Biura Ochrony Rządu, który zginął 10 kwietnia 2010 roku w katastrofie prezydenckiego samolotu w Smoleńsku.
Prezydent przywitał gości i uczniów zgromadzonych na dziecińcu szkoły oraz uczestniczące w uroczystości siostry Marka Uleryka. - Droga rodzino bohatera dzisiejszego dnia - zwracał się do nich. - To taka uroczystość zwykła i niezwykła. Zwykła, że dzieje się w normalnej polskiej miejscowości w Dziewierzewie - wiosce, która znajduje się w sercu Rzeczpospolitej. Ale z pewnością nadzwyczajne jest to, że tutejsza szkoła ma 175 lat. Z pewnością nadzwyczajne jest, że widziała powstańców w 1919 roku, widziała policyjnych żołnierzy, kiedy Polska odzyskiwała swą niepodległość. Szkoła niezwykła, bo zawsze wysoko oceniania, posiadająca bardzo dobrą i niezwykle zaangażowaną kadrę pedagogiczną. W 1945 r. Niemcy opuścili Dziewierzewo 27 stycznia, a już 1 lutego szkoła podjęła swoją działalność. Trzy dni po opuszczeniu tej ziemi przez okupanta - mówił prezydent.
Nawiązał też do nowego patrona szkoły. - Ulke - mówili na niego koledzy z BOR, przyjaciele i pierwsza dama pani prezydentowa Maria Kaczyńska - opowiadał. - To niezwykłe, bo szkoła ma zawsze jakiegoś patrona, o którym mówi się "nasz". Ale rzadko się zdarza, że to określenie ma takie znaczenie. To "nasz" patron, bo stąd, bo z sąsiedztwa, bo jego stopy dotykały tych korytarzy, biegał po tym boisku.
Marek Uleryk był uczniem szkoły w Dziewierzewie w latach 1985-1990. - Należał do Ochotniczej Straży Pożarnej, brał udział w wielu wydarzeniach sportowych, był człowiekiem bardzo skromnym i jednocześnie niezwykle sumiennym. Służba miała dla niego olbrzymie znaczenie - mówił prezydent.
Nawiązał też do wydarzeń po katastrofie Smoleńskiej, kiedy to otrzymał misję udania się do Moskwy, aby towarzyszyć w drodze do Polski trumnie z ciałem prezydentowej Marii Kaczyńskiej. - Obowiązek, który tam miałem polegał także na tym, aby wszystko odbywało się w sposób godny. Marka już wtedy nie było i nie mógł tego zrobić. Mam poczucie, że dopełniłem tego za niego.
Po tych słowach głos prezydenta się załamał, z trudem hamował łzy, a zebrani na uroczystości goście przerwali mu brawami.
- I tym sensie w jakimś stopniu stałem się jego towarzyszem broni - dokończył.
Prezydencka para wzięła udział w odsłonięciu pamiątkowej tablicy oraz symbolicznym wbiciu gwoździa w drzewiec nowego sztandaru z orłem i wizerunkiem oficera BOR-u.
Pierwsza dama w krótkim wystąpieniu życzyła wielu uczniom sukcesów i spełniania marzeń.
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze