Barka w kwietniu przez dziewięć dni pokonała 440-kilometrowy odcinek Wisły od Gdańska do Warszawy, zatrzymując się w nadrzecznych miastach na imprezy towarzyszące. Znalazło się na niej 20 kontenerów, a zmieściłyby się 42 – tyle, ile przewiezie pociąg. Powrót, już bez przystanków na imprezy, zajął cztery dni.
Rejs organizowały władze Bydgoszczy i Kujawsko-Pomorskiego w ramach projektu unijnego Emma. Samorządowcy chcą pokazać, że Wisłą da się żeglować. Planują budowę w rejonie Solca Kuj. i Bydgoszczy platformy, w której towary transportowane rzeką z portów trójmiejskich byłby przeładowywane na pociągi i tiry. Jak tłumaczy Ryszard Mazur z Portu Gdańsk, obecnie przypływające do niego ładunki od razu są przenoszone na wagony i ciężarówki, ale do 2030 r. ich liczba ma wzrosnąć trzykrotnie – wtedy transport kolejowy i drogowy z Trójmiasta stanie się niewydolny.
– Na pytania zagranicznych gości, ile ładunków wozimy rzeką, z zażenowaniem odpowiadamy, że wcale – mówi Mazur.
– Gdyby rzeka uzyskała III stopień żeglowności, zapełniłaby się barkami. Sądzę, że kiedyś doczekamy takich czasów. To by oznaczało dla regionu miejsca pracy i szansę rozwoju. Choć oczywiście jest wiele raf, które musimy wcześniej pokonać – mówi marszałek województwa Piotr Całbecki.
Gospodarcze wykorzystanie Wisły popiera rząd. Aby poprawić jej żeglowność, zamierza pobudować system dziewięciu stopni wodnych. Pierwsza tama, od dawna zapowiadana w okolicach Nieszawy i Ciechocinka, ma kosztować ok. 3,5 mld zł. Na wszystkie potrzeba 31,5 mld zł.
By wybudować tamy na obszarach Natura 2000, a także zdobyć pomoc finansową z planu Junckera, rząd musi mieć wsparcie Unii Europejskiej. W ramach lobbingu marszałek Całbecki zamierza pokazywać w Brukseli film nakręcony podczas rejsu. Temat poruszy też na forum Narodowej Rady Rozwoju przy prezydencie Andrzeju Dudzie.
Kapitan barki Czesław Błocki narzeka, że nie tylko brak infrastruktury jest problemem. Długoletnie zaniedbania administracji wodnej skutkują m.in. niewidocznym oznakowaniem trasy.
– Dla administratora drogi wodnej ważniejsze są krzaki i listki na brzegu niż bezpieczeństwo żeglugi – stwierdził kapitan. – Na odcinku Modlin-Warszawa są tylko pojedyncze znaki, na szlaku mieliśmy drzewo w śrubie, statek być może kwalifikuje się do remontu. Szlak w paru miejscach wytyczony jest niewłaściwie, zostałem wprowadzony na piasek.
Przemysław Daca, wicedyrektor w Ministerstwie Gospodarki Wodnej i Żeglugi Śródlądowej tłumaczy, że resort nie ma kompetencji do zajęcia się problemem – zmieni się to po planowanej nowelizacji prawa wodnego. Podczas rejsu Wisłę badali studenci Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Artur Klimkiewicz z Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Gdańsku obiecuje, że wyniki ich prac posłużą m.in. do poprawy oznakowania szlaku.
Wszystkie komentarze