Znam przypadki ludzi, którzy byli zapiekłymi wrogami Orkiestry i Jurka Owsiaka. Tymczasem gdy życiowo zostali dotknięci przez choroby i rozmaite dolegliwości, musieli skorzystać z naszego sprzętu - mówi Adam Nowak z zespołu Raz Dwa Trzy, który zachęca do licytacji okładki tygodnika "Wyborczej" w Kujawsko-Pomorskiem.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

WYLICYTUJ miejsce na naszej okładce. To możesz to zrobić

Paulina Błaszkiewicz: Gra pan w tym roku z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy?

Adam Nowak: Nie gramy tym razem z zespołem Raz Dwa Trzy, ale działamy osobno, szukając pomysłu na aukcję, którą ktoś chciałby wygrać.

Każdy tak jak pan może się znaleźć na okładce regionalnego tygodnika „Gazety Wyborczej", jeśli ją wylicytuje w ramach WOŚP.

– Będzie mi bardzo miło, jeśli mój wizerunek zachęci kogoś do pomagania.

TUTAJ szczegóły udziału w licytacji okładki naszego tygodnika

Pamięta pan początek swojej przygody z WOŚP?

– Oczywiście. Gdy włączyliśmy się do Orkiestry, to był bardzo intensywny czas. Potrafiliśmy grać w różnych miejscach cztery koncerty jednego dnia. Totalne szaleństwo, ale bardzo miłe i dobre. Pieniądze to ważny aspekt tego przedsięwzięcia, bo one służą pomocy. WOŚP to ewenement na skalę światową, ale równie ważnym rekordem jest długowieczność Orkiestry.

Gramy dla WOŚP
WESPRZYJ

30 lat…

– A ludzka dobroć nie zwalania, ale wręcz się dynamizuje. To dobra cecha tego społeczeństwa, wśród różnych innych.

30 lat temu pokazaliśmy, że potrafimy być solidarni. Egzamin z solidaryzmu zdaliśmy też w lutym ubiegłego roku, gdy przyjęliśmy pod swoje dachy uchodźców z Ukrainy.

– Bezwzględnie tak. Podkreślam to od początku wojny w 2014 r. Nie było u nas fali imigrantów, ale my po naszych wydarzeniach i wędrówkach w czasie II wojny światowej i imigracji w czasach powojennych wiemy, co to znaczy nie mieć domu. Jeśli zdarzają się głosy stygmatyzujące przebywających u nas Ukraińców, to robią to ludzie pozbawieni empatii.

Pan też pomagał Ukraińcom?

– Wielokrotnie. W siedzibie „Solidarności" w Gdańsku powstał punkt pomocy. Pamiętam smażenie naleśników dla małych Ukraińców, którzy się nimi zajadali. To było niesamowite przeżycie. Z pewnością inni ludzie zrobili znacznie więcej. Jestem dumny z tego zaangażowania, podziwiam podjęcie ryzyka.

Pomagamy Ukrainie, a jednocześnie zapominamy, że na granicy polsko-białoruskiej umierają ludzie.

– To bardzo zły paradoks, że odgradzamy się płotem od sąsiadów. Być może w oczach rządzących to ma uzasadnienie, ale nie można dzielić ludzi na lepszych i gorszych. Niestety, ta władza podzieliła ludzi. Paradoks jest jeszcze inny, bo ruch pomocy Ukrainie był oddolny. To, że rządzący się włączyli i próbowali doorganizować pomoc, może świadczyć bardziej o inercji systemu. Jednak płot na granicy sprawnie powstał nie z powodu działań oddolnych.

To oznacza, że jednym pomagamy, rozumiemy ich biedę i zagrożenie, a innym nie. Pytanie nie brzmi raczej: „co może państwo?", tylko: „co chcieli pokazać i udowodnić nam rządzący?".

Wyobraża pan sobie, jak wyglądałaby polska służba zdrowia bez WOŚP?

– Nawet nie chcę o tym myśleć. Znam przypadki ludzi, którzy byli zapiekłymi wrogami Orkiestry i Jurka Owsiaka. Tymczasem gdy życiowo zostali dotknięci przez choroby i rozmaite dolegliwości, musieli skorzystać z naszego sprzętu.

No właśnie, naszego sprzętu.

– Tak, bo Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy jest naszym przedstawicielem. My wszyscy, składając się na ten sprzęt medyczny, potem sami możemy z niego skorzystać. I dobrze, bo nasz system opieki zdrowotnej jest opóźniony, mało wydolny.

Który finał szczególnie utkwił panu w pamięci?

– WOŚP 2019. Po raz drugi czy trzeci graliśmy w Londynie i w trakcie finału dowiedzieliśmy się, że został zamordowany prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. Gdy jest się poza krajem, to szczególnie dotkliwe, gdy zdarza się coś tak potwornego. Równie dotkliwy jest oficjalny brak postępu w śledztwie i rozwiązaniu sprawy wysokiej rangi społecznej. Śmierć prezydenta nie jest zdarzeniem codziennym.

Jurek Owsiak chciał zakończyć WOŚP. Na szczęście zrezygnował z tego pomysłu.

– Wtedy Jurkowi się nie dziwiłem. Próbował wziąć odpowiedzialność za to, co się stało, a podli ludzie przypisywali mu za to winę. Ani Jurek Owsiak, ani nikt inny, kto organizuje Orkiestrę od 31 lat, nie jest winny, bo to wszystko jest oparte na ogromnym sercu, dobroci. Orkiestra cały czas nas jednoczy. Działania tych, którzy próbowali z nią walczyć, okazały się bezskuteczne. Orkiestra nie zabija. Gra dla dobra ludzi. Leczy serca i dusze.

I tego się trzymajmy. WOŚP to dla pana…

– Święto ludzi, święto społeczeństwa. To święto dla wszystkich, dla których świat nie kończy się na czubku własnego nosa. To święto szaleńców, którzy są gotowi wymyślić akcję, by jednego dnia nie zabrakło pogody ducha. Chodzi o to, żeby Polska miała swoje święto, i za to odpowiedzialny jest Jurek Owsiak. I to jest nasze święto.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Więcej
    Komentarze
    Zaloguj się
    Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem