Sześć osób pracowało przy przesuwaniu 150-tonowego schronu na trasie S5 w miejscowości Wąsosz od pięciu dni. - Początkowo przesuwał się około metra na godzinę, potem poszło szybciej: w ciągu godziny pokonywaliśmy już trzy metry - opowiada Artur Kubera, kierownik robót mostowych na budowany odcinku S5. - Całość prac podzieliliśmy na siedem faz. Najpierw musieliśmy schron podkopać. Potem wybetonowaliśmy pod nim ławę, zamontowaliśmy na niej stalowe stołki. Między ławą a bunkrem umieściliśmy sześć siłowników 140-tonowych. Podniosły bunkier na taką wysokość, by uwolnić stołki stalowe. Wtedy rozpoczęliśmy podkładanie pod bunkier specjalnych stalowych sań, w postaci dwuteowników. Na nie opuściliśmy bunkier. Między sanie a żelbetowy tor włożyliśmy wkładki teflonowe, wysmarowanego samarem, dla uzyskania poślizgu. Na końcu toru zainstalowaliśmy dwa dziesięciotonowe siłowniki, podczepiliśmy sanie do zakotwień na końcu tory i żółwim tempie zaczęliśmy przesuwać sanie wraz z bunkrem.
Schron przez lata był zapomniany. W 2009 r. został częściowo odkopany przez pasjonatów. W 1939 r. stał na drodze natarcia Niemców, teraz znalazł się akurat na trasie budowy ekspresówki S5. Było go widać, jadąc z Szubina w kierunku Żnina drogą krajową nr 5.
Wszystkie komentarze