Obcokrajowcy
Grigorij Łaguta (na zdjęciu) okazał się błędem. Tylko trudno było się spodziewać, iż będzie miał nadzwyczaj luźne podejście do żużla w sytuacji, gdy wcześniejszy sezon praktycznie stracił na przepychanki z Włókniarzem Częstochowa. Wydawać by się mogło, iż będzie zdeterminowany, skoncentrowany, w pełni profesjonalny, by ugruntować swoją pozycję na polskim rynku. Po tym sezonie jest odwrotnie. Co bowiem pokazał Łaguta w Toruniu? Głównie drugie miejsca za plecami liderów rywali, nadmierny luz objawiający się spóźnianiem pod taśmę startową, uśmieszki do kamer telewizyjnych w sytuacji, gdy partner z zespołu miał właśnie koszmarny wypadek lub zespół przegrał mecz. Rosjanin był trochę jak wolny elektron, który wpadał od czasu do czasu, by dać fakturę za usługi - punkty zdobywane przede wszystkim na słabszych zawodnikach, bo na lepszych brakło mu umiejętności. Nie tego oczekiwano. Różnica między nim a Sajfutdinowem jest głęboka jak Rów Mariański.
Chris Holder był lepszy niż się można było spodziewać. Widać po nim było ambicję - ciało być może, po serii wypadków, nie jest już tym samym, które świętowało tytuł mistrza świata, ale instynkt pozostał.
Jason Doyle był jak wańka-wstańka: a to zaskoczył świetnym wynikiem, by po chwili sprawiać wrażenie, że do ekstraligowego klubu się nie nadaje. Był krytykowany, ale czy oczekiwania wobec niego nie były nadmiernie rozbudzone? Jako ktoś na pół sezonu, a w tych kategoriach zatrudniano go z myślą o Wardzie, był rozwiązaniem idealnym.
Wszystkie komentarze