To jest przesądzone - Gajewski już potwierdził, iż nadal będzie kierował zespołem toruńskiego klubu. Był odpowiedzialny za budowę KST na sezon 2014. Zespół wypełnił założenia - awansował do play-off mimo gorszej niż się spodziewano dyspozycji Grigorija Łaguty oraz braku Darcy?ego Warda, którego przed sezonem widziano od połowy roku w składzie KST.
Wcześniej pojawiały się sugestie - m.in. w Przeglądzie Sportowym - iż może dojść między KS Toruń a nim do rozstania. To jednak nieaktualne. Gajewski ma budować nowy zespół i będzie pełnił w KST taką rolę, jak dotychczas.
Raczej trudno spodziewać się tego, by w Toruniu nadal oglądano Grigorija Łagutę, który szczególnie po nonszalanckiej końcówce sezonu, nie budzi sympatii kibiców. KST chciałby nowej jakości w drużynie, a tę zapewnić może jedynie doświadczony lider, który nie rozczaruje zarówno na swoim jak i obcych torach.
W takiej sytuacji kandydatem nr 1 do drużyny wydaje się być Greg Hancock. Choć w Rzeszowie klub robi co może, by jego kontrakt spłacać terminowo i w stu procentach, przyszłość podkarpackiej drużyny jest nieznana. Rozstaje się z nią dotychczasowy sponsor, PGE. W takiej sytuacji trudno będzie o ciekawą ofertę dla Hancocka. Grono tych, którzy mają miejsce dla Amerykanina i mogliby mu niemało płacić jest skromne - stąd wymiana Łaguty na Hancocka staje się coraz bardziej realna. Jednak nie tylko jego nazwisko przewija się w dywagacjach.
W wizjach kibiców przewija się często nazwisko Jarosława Hampela - tym bardziej, że kolejny raz jest w sporze z dotychczasowym pracodawcą, SPAR Falubazem Zielona Góra. Nie przyjechał niedawno na rozmowy w sprawie przyszłości, a w światku huczy od informacji, iż bezwzględnie czeka na spłatę 0,4 mln zł - klub twierdzi, że nie ma obowiązku wypłacenia tej kwoty, bo Hampel był kontuzjowany. Możliwe jest więc, iż zmieni klub, choć jednak kontrakt w Toruniu wydaje się być mało prawdopodobny chociażby ze względu na bardzo wysokie oczekiwania Polaka. Inne nazwiska też wydają się być mało realne - chociażby któregoś z braci Przemysława i Piotra Pawlickich, którzy są nie tylko kosztowni, ale i w pakiecie. Chcą nadal startować w jednym klubie - tak, jak w Fogo Unii Leszno.
Z drugiej strony - nieoficjalnie mówi się, iż KST szukać może nawet dwóch nowych polskich seniorów.
Junior toruńskiego klubu to już teraz jego filar i postać, bez której trudno sobie wyobrazić drużynę. Zarówno on, jak i klub nie mają zamiaru niczego zmieniać w kontekście roku 2016. Ma dojść też do rozmów z Kacprem Gomólskim. Z kolei Adrian Miedziński, tradycyjnie już, iż może zimą zmienić zespół. Dotychczas za każdym razem kończyło się to na zapowiedziach, ale w tym sezonie odczuwalne jest w Toruniu rozczarowanie wynikami wychowanka klubu.
Kwestia zatrudnienia innych żużlowców, choćby Jasona Doyle?a i Chrisa Holdera, uzależniona jest m.in. od wysokości nowego budżetu i ewentualnego pozyskania nowych sponsorów.
Wedle deklaracji działaczy w sezonie 2016 KS Toruń ma mieć parę młodzieżowców złożoną z Przedpełskiego i najlepszego z wychowanków. Klub nie zakłada transferu z zewnątrz chcąc postawić na swoją młodzież. Z jednej strony to ryzykowne. Z drugiej - jak opłaca się być odważnym pokazuje finałowa decyzja Unii Leszno, której bardzo opłaciło się zaufanie pokładane w Dominiku Kuberze. Junior bez większego doświadczenia potrafił w finale ligi zdobyć sześć punktów. I jak mówił po meczu z Betardem Spartą Wrocław menedżer Adam Skórnicki - nie można w żużlu bać się odważnych pomysłów.
Na zdjęciu: wypadek juniora KST Dawida Krzyżanowskiego z sezonu 2015.
Czy charakterystyczne zielone logo producenta napojów energetycznych bardziej pasowałoby tylko na kevlarach KS Toruń czy też wszystkich ekip ligowych? Pewne jest, iż firma znana ze sponsorowania m.in. Grega Hancocka czy Taia Woffindena chce się bardziej zaangażować w polski żużel. Nie wiadomo tylko w jakiej formie. Z jednej strony słychać o wariancie stricte toruńskim - takim, w którym miałaby związać się z KST i znaleźć w nazwie Motoareny. W drugim - miałaby zostać sponsorem całej ligi. W trzecim - zrobić i jedno, i drugie. To nie jest mission impossible - w 2015 r. w PGE Ekstralidze startował zespół PGE Stali Rzeszów. Monster Energy nie miałby zresztą znaleźć się w nazwie rozgrywek, a jedynie wyeksponować swoje logotypy podczas meczów na stadionie i w reklamach telewizyjnych. Logo swojego produktu prezentuje w żużlu nie tylko na strojach zawodników, ale i dzięki podprowadzającym cyklu Grand Prix.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Dzisiejsza gazeta (e-wydanie)
Wszystkie komentarze