24 lutego czeka nas wielkie wydarzenie muzyczne - w toruńskiej sali wystąpi znany jazzman Richard Bona.
Bona przyszedł na świat w Mincie, małej wiosce we wschodnim Kamerunie. Od dziecka otaczała go muzyka. Jako pięciolatek z matką i czterema siostrami śpiewał w kościelnym chórze. Grał też na prymitywnych fletach i małych perkusjonaliach. W końcu sam przygotował gitarę. Jej dwanaście strun powstało z hamulców rowerowych.
Gdy jako 11-latek przeprowadził się do Douali, zaczął występować na scenie. Tam zauważył go właściciel francuskiego klubu jazzowego, który od razu zatrudnił Bonę w swoim zespole. - Nie miałem pojęcia, czym jest jazz, ale dobrze płacili, więc wziąłem tę robotę - mówił muzyk po latach.
Jazzu uczył się z 500 płyt, które podarował mu szef klubu. Przez przypadek jako pierwszą przesłuchał album Jaco Pastoriusa, którą amerykański wirtuoz gitary basowej nagrał z formacją Weather Report. - Zanim usłyszałem Jaco, nigdy nie myślałem o grze na basie, ale gdy poznałem tę muzykę, a zwłaszcza kawałek Portrait of Tracy, poczułem, że w tej chwili zmienia się moje życie - wspominał.
W 1989 roku Bona przeprowadził się do Paryża. 22-letni Kameruńczyk zaczął koncertować z czołówką francuskiej sceny jazzowej. Spotkał nawet genialnego trębacza Milesa Davisa. - Byłem tak przerażony, że na jego pytanie: Czy jesteś muzykiem?, odpowiedziałem: Nie. I dzisiaj myślę, że dobrze zrobiłem. Jednak nie byłem gotowy - opowiadał.
Sześć lat później artysta trafił do Nowego Jorku. Grał z największymi postaciami amerykańskiego jazzu. Z jego usług korzystali gitarzyści Larry Coryell, Mike Stern i Pat Metheny, klawiszowcy Joe Zawinul, Herbie Hancock, Chick Corea, saksofoniści Sadao Watanabe, Branford Marsalis i David Sanborn, wokaliści Bobby McFerrin i Harry Belafonte, trębacz Randy Brecker.
Ta współpraca nasycała jego muzykę mieszankami wielu odmian jazzu, world music i popu. Bona nie kryje, że na jego sztukę największy wpływ nadal mają tradycyjne afrykańskie melodie, folklor i obrzędowe śpiewy. Publiczność uwodzi niebiańskim kontratenorem w dialekcie używanym w regionie Douala. Od początku swojej kariery gościł na setce płyt, ale z powodzeniem realizuje także własne projekty. Na koncie ma bardzo dobrze przyjęte albumy: Scenes From My Life, Reverence, Munia (The Tale), Tiki.
Na toruńskim koncercie zapewne będzie akompaniował sobie na gitarze akustycznej, basie, flecie, klawiszach i instrumentach perkusyjnych. Zaśpiewa pieśni o świecie bez wojen, miłości i muzyce, która zbliża do siebie ludzi bez względu na narodowość, rasę i wiek.
Jako support wystąpi Józef Eliasz Quintet. Początek o godz. 19.
Wszystkie komentarze