Wielka Brytania 2017 (Pin cushion) Reż. Deborah Haywood Aktorzy: Lily Newmark, Joanna Scanlan
Dramat psychologiczny w bajkowym opakowaniu. O dwóch outsiderkach - matce i nastoletniej córce - bardzo pragnących akceptacji otoczenia.
Lyn i jej 15-letnia córka Iona przeprowadzają się do małego miasteczka w środkowej Anglii. Lyn jest otyła, powłóczy nogą i ma garb, a jej wygląd czyni ją kobietą nieśmiałą, niepewną siebie i wybitnie nieasertywną. Iona jest chuda, bladolica i rudowłosa, a przy tym dziecinna i bardzo naiwna. Lyn próbuje się zaprzyjaźnić z sąsiadami, Iona w nowej szkole wchodzi w towarzyski krąg trzech rządzących w klasie dziewczyn.
Debiut brytyjskiej reżyserki - podobno oparty na jej własnych przeżyciach z młodości - jest filmem bardzo okrutnym. Opowiada o znęcaniu się nad słabszymi i odrzucaniu innych, zarówno w szkole, jak i w dorosłym życiu. Iona wierzy, że naprawdę zaprzyjaźnia się z trzema wrednymi dziewczynami (tylko jedna, ciemnoskóra, zdradza coś w rodzaju ludzkich uczuć), nawet gdy te podpuszczają ją i otwarcie z niej drwią: łatwowierność czyni z niej łatwy obiekt manipulacji. Jej matka, osoba rozpaczliwie samotna, niemająca nikogo oprócz córki i papugi nazywanej synem, usiłuje nawiązać kontakt z najbliższym otoczeniem, ale jest konsekwentnie odtrącana. Wyłaniający się w filmu obraz angielskiej prowincji jest doprawdy straszny: wszyscy są nieżyczliwi i nieprzyjaźnie nastawieni, w najlepszym razie obojętni, a jeśli okazują życzliwość, to tylko po to, by tym głębiej wbić nóż w plecy.
Ale Igielnik opowiada też o więzi między matką i córką oraz ich wzajemnym uzależnieniu: obie bardzo się kochają, nazywają pieszczotliwie głupolkami, spędzają razem czas, a nawet śpią w jednym łóżku. Jednak Iona, przy całym przywiązaniu do matki, trochę się jej wstydzi, zaś Lyn jest nadopiekuńcza (choć sama jest jak dziecko wymagające opieki), chce córkę chronić przed światem - a więc przede wszystkim mężczyznami - a nie jest to najlepszy moment na otulanie ciepłą kołderką. Iona bowiem dorasta, zaczyna się malować i interesować chłopcami (przechodzi inicjację seksualną za pomocą elektrycznej szczoteczki do zębów (!)), no i rówieśniczki stają się dla niej ważniejsze od troskliwej rodzicielki. Pewne oddalenie jest więc nieuniknione.
Film zderza ze sobą mroczny, bolesny, momentami przejmująco smutny (choć są też sceny na swój sposób zabawne) dramat psychologiczny z nieco bajkową, świadomie kiczowatą estetyką. Dom, którym mieszkają nasze bohaterki, jest pełen porcelanowych figurek, włóczkowych poduszek i tandetnych błyskotek. W tej samej landrynkowatej kolorystyce utrzymane są marzenia Iony, celowo przesłodzona jest też muzyka. Ale i same postacie i wydarzenia są przerysowane - jak na mój gust zresztą przesadnie: nadmierna karykaturalność jest chwilami drażniąca i osłabia emocjonalne oddziaływanie filmu. Jest to jednak dzieło niewątpliwego talentu i choć od czasów Carrie powstało mnóstwo filmów o dorastających dziewczynach i ich szkolnych dręczycielkach, Igielnik zachowuje swój własny, osobny ton.
Paweł Mossakowski
Film obejrzymy w Cinema City przy Czerwonej Drodze i w galerii Plaza, a także w Centrum Sztuki Współczesnej na Wałach gen. Sikorskiego 13.
Wszystkie komentarze