Polska, Czechy, Szwecja, 2018. Reż. Agnieszka Smoczyńska. Aktorzy: Gabriela Muskała, Łukasz Simlat, Małgorzata Buczkowska-Szlenkier
Niepokojąca opowieść o samotności i ucieczce w ramiona niepamięci.
Na kanapie w programie telewizyjnym siedzi kobieta, która nie pamięta, kim jest. Dzwoni telefon. Alicja dowiaduje się, że zanim zniknęła z domu, była Kingą, mieszkała pod Wrocławiem. Jednak zidentyfikowanie tożsamości bohaterki to dopiero początek. Powrót będzie miał dla niej tyleż gorzki co surrealistyczny smak zderzenia z oczekiwaniem rodziny, że wejdzie z powrotem w rozpisaną dla niej rolę, a rozpoznawanie na nowo dawnego terytorium ciężar gatunkowy thrillera.
Alicja okazuje się zupełnie inna od Kingi - przykładnej matki, żony, córki, którą wszyscy kochali. Według męża wygląda jak zdzira, do matki mówi proszę pani. Jest opryskliwa, antypatyczna. Przypomina białą kartkę, z której desperackim ruchem starto ukształtowaną mapę tożsamości. Pytanie, czy można ją odtworzyć? A nawet jeśli - to czy kobieta chce to w ogóle zrobić? Bo o ile mąż rozpoznaje na jej ciele każdy pieprzyk, leży obok niego ktoś inny.
Porozklejane po domu karteczki z nazwami przedmiotów mają wspomóc pamięć. A jaką karteczkę powinna przyczepić do siebie Alicja/Kinga?
Wśród tematów, jakich w Fudze dotykają wspólnie Agnieszka Smoczyńska z Gabrielą Muskałą, która napisała ten scenariusz dla siebie, na czoło wysuwa się kwestia kobiecej samorealizacji wobec wyzwań społecznych ról i macierzyństwa. Zastanawiają się, kto i na jakiej podstawie nas definiuje i co pozostaje, gdy z taką definicją się nie zgadzamy, pragniemy się od niej uwolnić. Trudno o spełnienie, jeśli grzeczna sukienka czekająca w szafie nie leży wygodnie, drapie, uwiera.
Reżyserka zaskakuje pomysłami inscenizacyjnymi, niczym doświadczony choreograf prowadzi aktorów przez spiralę małżeńskiej psychodramy. Oglądamy dwoje ludzi próbujących odzyskać dawną bliskość. Z początku przez wręcz mechaniczne gesty, jakby z nadzieją, że uczucie powróci dzięki pamięci ciała, jak PIN przy płaceniu kartą.
Fuga w tytule odnosi się do zaburzenia dysocjacyjnego, ucieczki od sytuacji, z którą osoba nie potrafi sobie poradzić, lecz zdradza polifoniczny charakter tej opowieści: Alicja i Kinga są jak dwa głosy prowadzone od siebie niezależnie, a jednak w jakimś sensie pokrewne. Bohaterka Muskały w pierwszej scenie wyłania się z ciemności tunelu na dworcu kolejowym, by odejść w siną dal, pozostawiając widza z pytaniami, nawet jeśli wiele tajemnic zostaje tu wyjaśnionych.
Piotr Guszkowski
Wszystkie komentarze