Kanada, USA 2019 (Missing Link). Reż. Chris Butler. Dubbing: Piotr Adamczyk, Krzysztof Banaszyk, Monika Krzywkowska
Poklatkowa animacja dla całej rodziny o brakującym ogniwie ewolucji, naszym futrzastym przodku ze znajomo brzmiącym głosem (kolejne dubbingowe wcielenie Piotra Adamczyka). W komediowej konwencji niesie równościowe przesłanie.
Nocą w łódce pośrodku Loch Ness ktoś popija herbatę. To sir Lionel Frost. Za chwilę rozstawi statyw aparatu, by mieć niepodważalny dowód na istnienie potworzycy, z którą dzielnie siłuje się jego pomocnik. Choć środowisko wyraźnie nim pogardza, Frost wydaje się niezrażony niepowodzeniami. Już szykuje przecież kolejną wyprawę: w dzikich ostępach Ameryki Północnej widziano Sasquatcha - takiej okazji nie można przegapić!
Okazuje się, że istota rzeczywiście istnieje. Ma prawie dwa i pół metra, waży 300 kilo, acz sama utrzymuje, że mniej, bo futro optycznie ją pogrubia. Mimo groźnego wyglądu jest przyjazna, by nie powiedzieć urocza. - Twój świat się rozrasta, a mój kurczy - uzmysłowi Frostowi. Żeby problem pojęły dzieci, zastosowano humorystyczną metaforę: Praziomek z trudem mieści się więc w wagonie czy wciska w ubranie, żeby podróżować incognito i nie przerazić współpasażerów. Wszystko rozgrywa się w XIX-wiecznej scenerii, od osad na Wybrzeżu Północno-Zachodnim z posmakiem westernu, przez ulice Londynu, po dżunglę i himalajskie wioski. Warto obejrzeć na YouTubie kulisy powstawania Praziomka, żeby w pełni docenić pracę ekipy odpowiedzialnej za budowę makiet i lalek, z dbałością o realia epoki. Garnitury wyglądają, jakby zostały skrojone na Savile Row.
Do duetu bohaterów dołączy w pewnym momencie wdowa po przyjacielu sir Lionela, która wytknie cieszącemu się wątpliwą sławą podróżnikowi kolonialną postawę wobec prostolinijnego kompana, a także prawdziwe intencje - wszystko, co robi dla Praziomka, robi dla własnej legendy. Już zresztą zgrabnie pomyślana i całkiem dowcipna ekspozycja zdradza przesłanie o potrzebie przełamania androcentrycznej kultury. Podszyto nim przygodę inspirowaną W osiemdziesiąt dni dookoła świata czy Poszukiwaczami zaginionej Arki. Twórcy podśmiechują się z członków elitarnego klubu: zgromadzeni przy kominku uprzywilejowani starsi panowie ekscytują się wspomnieniami niebezpiecznych ekspedycji i opowieściami o tym, jak to uczyli dzikusów posługiwać się sztućcami. Pełni uprzedzeń, obawiają się zmian, jakie niosą ze sobą elektryczność, ewolucja oraz sufrażystki. Żeby odeszli do lamusa, gdzie ich miejsce, potrzeba rewolucji w myśleniu. Na początek wystarczy po prostu choć na chwilę zapomnieć o sobie i wreszcie pomyśleć o innych.
Skupiony na opakowaniu tej refleksji w imponującą, animowaną formę reżyser Chris Butler zaniedbał trochę warstwę fabularną. Filmowi brak przez to narracyjnego polotu, a mimo paru sekwencji akcji (np. pościg po pokładach transatlantyku), tempo też powinno być lepsze. Pomóc mógłby tu humor. Jednak żarty oparte na tym, że Praziomek nie rozumie znaczenia pewnych słów albo rozumie je zbyt dosłownie, powtórzone po raz enty zamiast bawić, jak to się dzieje na początku, zaczynają nudzić. A mimo to, choć poprzednie dokonania studia Laika wydają się bardziej spełnione, wciąż mamy do czynienia z przyzwoitym kinem.
Piotr Guszkowski
Wszystkie komentarze