Rumunia, Francja, Belgia 2019 (L'extraordinaire voyage de Marona). Reż. Anca Damian
Urocza animacja pozwala nam się przejrzeć w wielkich, tęsknych, ale też mądrych oczach pewnego psa mieszańca, a konkretniej: suczki. Jej zdaniem człowiek to dziwne stworzenie.
Dlaczego?
Choćby dlatego, że o ile psy cieszą się małymi rzeczami i najchętniej nic by nie zmieniały, ludzie wciąż chcą czegoś nowego. - Nazywają to marzeniem. Ja nazywam to: Nie wiedzieć, jak być szczęśliwym - stwierdza Marona. Takie imię nosi, kiedy ją poznajemy. Leży na asfalcie i cofa film swojego życia. Doświadczenia, które zbierze, sprawią, że i jej definicja szczęścia się zmieni. Najpierw będzie to wielki, ciepły jęzor mamy zmywający problemy, potem posiadanie miejsca do zakopania kości oraz człowieka do pilnowania, kiedy śpi.
Dziewiątka (czyli najmłodsza z miotu) weźmie sobie do serca lekcję, jaką da jej mama, z którą nie spędzi, niestety, wiele czasu. - Uczcie się języka ludzi, żeby się przed nimi chronić - radzi szczeniakom tolerancyjna dama kundelka, wyznająca zasadę, że każdy ma prawo do. kości i miłości. Z ojcem, dogiem argentyńskim o rasistowskich poglądach, zostanie jeszcze krócej. Schronienie znajdzie u akrobaty Manolo topiącego smutki w alkoholu. Pewnego dnia ucieknie, by nie czuć się odpowiedzialną za jego wybory. Psinę przygarnie inżynier Istvan, w końcu suczka trafi do dziewczynki Solange. To ona da jej imię Marona, jednak straci zainteresowanie czworonożną kompanką w okresie dojrzewania.
Przechodząc od jednego człowieka do drugiego, zmienia imiona, ale odkrywa również kolejne odcienie i smaki życia. Suczka z nosem w kształcę serca zrozumie, by zawsze lizać twarz swojego człowieka, jakby to był ostatni raz, a po upadku docenić, że nie nastąpił z dużej wysokości.
Reżyserka Anca Damian, autorka m.in. poruszającego animowanego dokumentu Droga na drugą stronę, pozwala nam przyjąć perspektywę psa. Jednak inaczej niż choćby w cyklu żartobliwych, rysowanych minimalistyczną kreską "Psich sucharków" Marii Apoleiki, stawia na malowaną baśń. Choć humoru też w niej nie brakuje. Powstała piękna opowieść o przywiązaniu i zależności od kogoś, o bezwarunkowej miłości, akceptacji świata i ludzi takimi, jacy są.
Właściwie jak tych ludzi widzi Marona? Ilustracje Brechta Evansa przywołują na myśl twórczość Marca Chagalla, Pabla Picassa, Joana Miro, Henriego Matisse'a czy George'a Grosza. Każdy bohater rysowany jest w innym stylu, podobnie różnią się ich domy, światy. Obrazy przekształcają się niczym w kalejdoskopie, a cała historia - mimo egzystencjalnego, chwilami wręcz melancholijnego charakteru - zyskuje ożywiające tempo. Niepotrzebnie dłuży się tylko pobyt u Solange, ale to w gruncie rzeczy drobiazg.
Próba rozgryzienia psiej perspektywy przynosi garść trafnych spostrzeżeń. na temat ludzi. Bo oczy Marony to lustro, które Damian stawia przed sobą oraz widzami. Jej film przypomina proste prawdy. Uwrażliwia dzieci, ale przecież także dorosłym przyda się taka zmiana perspektywy i refleksja.
Piotr Guszkowski
Wszystkie komentarze