- Dostałam rachunek w piątek. Otworzyłam go wieczorem, nogi się pode mną ugięły i prawie zemdlałam. Zadzwoniłam do pana z administracji. Usłyszałam, że je kolację i w poniedziałek ktoś się ze mną skontaktuje - opowiada nasza czytelniczka.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.