Zbigniew Girzyński
Startował do Senatu z Torunia jako bezpartyjny kandydat. Magia nazwiska nie zadziałała i przegrał zdecydowanie z Przemysławem Termińskim z PO oraz Marią Mazurkiewicz z PiS. Przez 10 lat był posłem PiS, aktywnie udzielał się w mediach, przeciwnikom politycznym nie szczędził słów krytyki, ministrów zasypywał interpelacjami. Legitymację partyjną rzucił pod koniec ub.r., gdy pojawiły się niejasności wokół rozliczania przez niego zagranicznych podróży służbowych. Następnie oddał Kancelarii Sejmu ponad 13 tys. zł za budzące wątpliwości delegacje. Miał zerwać z polityką i wrócić do pracy naukowej, jest bowiem doktorem historii. Ostatecznie zdecydował się kandydować. "Wyborcy zdecydowali, że w polityce powinienem przejść w stan spoczynku, a co najmniej udać się do swojego Sulejówka" - skomentował swoją porażkę.
Wszystkie komentarze