Polska, 2019. Reż. Xawery Żuławski. Aktorzy: Sebastian Fabijański, Eryk Kulm, Sebastian Pawlak, Jaśmina Polak, Andrzej Chyra
Xawery Żuławski prowadzi burzliwy dialog z polską rzeczywistością i swoim ojcem Andrzejem, który zostawił mu w spadku niezrealizowany scenariusz.
Wszystko zaczyna się od lekcji historii i tezy dotyczącej chrztu Polski, która nie spodoba się licealistom. W obronie szykanowanego kolegi stanie pan od etyki, niespełniony pisarz Marian. Ale że do rozpędzenia agresywnej młodzieży użyje noża, wyleci z pracy. Kamera przykleja się do bohatera, towarzyszy mu w odysei przez miasto. Dołączają kolejni - w tym trędowaty muzyk i jego dziewczyna sprzątająca u nuworyszy, ukochana kwiaciarka, brat malarz. Zepchnięci na margines, bogatsi wnętrzem i kulturowym kapitałem niż zawartością portfela, bezradni wobec fali nienawiści pod biało-czerwonymi sztandarami. W końcu lądują w willi pod miastem, z trudem mogącej pomieścić ego mieszkającego tam artysty.
Xaweremu Żuławskiemu wizyta w muzeum pamięci ojca pozwala ostatecznie przepracować stratę, dla widza bywa jednak zbyt hermetyczna i pretensjonalna. Ale są w "Mowie ptaków" zjawiskowe momenty, kiedy strumień świadomości tej intymnej rozmowy syna z ojcem, którzy po raz ostatni symbolicznie spróbują się dogadać, zderza się refleksjami na temat polskości - celnymi, uwierającymi.
Nerw współczesności udaje się Żuławskim uchwycić w językowym chaosie odzwierciedlającym pogłębiające się w kraju podziały. Nie możemy znaleźć wspólnego języka, bo każdy bazuje na innych doświadczeniach, wartościach itd., jeden sięga po hejt i pogardę albo polityczny bełkot, drugi broni się ironią, cytatami z poezji czy filmów. Nikomu nie zależy na komunikacji, chcemy wyrazić swoje zdanie, siebie. I reżyser nie ma złudzeń, że z wymienionych wyżej powodów nie do każdego widza dotrze.
Etos pokolenia z rysą PRL-u nie przystaje do naszych czasów, z kolei młodzież zwraca się ku radykalizmom, kierowana obsesyjną potrzebą przynależności. Gdzieś pomiędzy zabunkrowały się 30-latkowie - idealiści, romantycy. Świetnie wypada Sebastian Fabijański w roli Mariana, jakby częstotliwości aktora i postaci idealnie się ze sobą zgrały. Płynie z tekstem jak rasowy raper. Reżyser miał intuicję, obsadzając go w roli po części siebie, po części ojca (w prologu widzimy, jak twarze całej trójki nakładają się na siebie).
Powstał film, który trudno zamknąć w konwencji recenzji: dziki, nieokrzesany, czerpiący z nieposkromionej wyobraźni oraz artystycznej wolności, nawet jeśli wiąże się to z bolesnymi potknięciami w poszukiwaniu właściwego rytmu. Może i niewygodny dla obecnej władzy, która zaprojektowała nam taką a nie inną rzeczywistość, ale też niewygodny dla widza. Dlatego Mowa ptaków raz zachwyca, wciąga, innym razem irytuje, przytłacza lawiną odniesień - także biograficznych, fikcją gęsto przybraną autoreferencjami, męczy patosem, dokopywaniem się do któregoś z kolei dna. Nie kocham jej, ale szanuję.
Żuławski porwał się na eksperyment bez żadnej asekuracji. Które filmy, jeśli nie ten, mają wywołać twórczy ferment w polskim kinie zdominowanym przez raczej zachowawcze narracje?
Piotr Guszkowski
Wszystkie komentarze